piątek, 2 września 2016

Epizod II

"Szept diabła bywa słodki".

            Jakby w zwolnionym tempie obserwowała bezwładne truchło przyjaciółki, powoli wysuwające się z ramion Maluma i w kałuży szkarłatnej krwi lądujące na podłodze. W szoku wpatrywała się w jej otwarte, puste oczy i lekko rozchylone usta, gdy uderzała twarzą o beton.       Mimowolnie poczuła jak pod jej powiekami zbierają się gorzkie łzy, będące odruchem, poprzedzającym orientację w sytuacji. Gdyby była na wojnie te kilka sekund zwłoki mogłoby zaważyć o jej życiu lub śmierci. 
W gardle jej zaschło, a nudności mimowolnie uderzyły w jej ciało; odniosła wrażenie, że ledwo trzyma się na nogach, tylko nimi powłócząc. Nie mogła zemdleć. Jaki byłby z niej Jedi, gdyby na widok śmierci padała, nie potrzebując ciosu?
Mozolnie złapała równowagę i podniosła wzrok, patrząc na blondyna. 
Na jego ustach gościł szaleńczy uśmiech. Tors miał zbryzgany krwią, a w dłoni trzymał narzędzie zbrodni. Powoli uniósł blaster do ust i teatralnym gestem zdmuchnął kolbę, odgarniając włosy z twarzy i przenosząc spojrzenie cudownych oczu na jej osobę. Nie mogła uwierzyć. Wszystko rozmyło jej się w jedno, niezrozumiałe gówno. Zacisnęła powieki i nakazała sobie opanowanie. Nie ma emocji, jest spokój  — powtarzała mantrę, dysząc ciężko. Malum wcisnął pistolet do kabury ukrytej w kieszeni bojówek. Omiótł wzrokiem bezwładne ciało rudowłosej i oparł się o ścianę bez śladów współczucia. Dlaczego nikt nie reagował? Czy na nikim nie zrobił wrażenia strzał wprost w młodą pierś tej nastolatki? Tenebris obróciła się jak w transie, nie dostrzegając w żadnym z obcych śladów zainteresowania, bądź przerażenia. Tu zginął człowiek, a życie toczyło się dalej. Bez łez. Bez popłochu. Bez kary. Pokręciła głową, nie mogąc uwierzyć w otaczającą ją scenerię. Poczuła ucisk w żołądku, lustrując leżącą w kałuży krwi przyjaciółkę. Miała wrażenie, że cały cykl wydarzeń trwa wieczność. Że utknęła w pętli czasowej, nie mogąc się uwolnić. Że cały świat zwrócił się przeciwko niej. 
Odruchem bezwarunkowym, wpajanym jej od małego szkraba sięgnęła pod poły płaszcza i wyciągnęła miecz, ostrożnie przesuwając kciuk na przycisk włączający.
A trwało to tylko kilka sekund.
Lecz te kilka sekund wystarczyło Malumowi, by bezszelestnym, błyskawicznym ruchem znaleźć się tuż za nią i silnym szarpnięciem unieruchomić jej dłoń, kierując wylot ostrza ku podłodze. Z drugą jej ręką postąpił podobnie.
Mimowolnie poczuła jego urywany oddech na szyi. Zapach męskiego potu i taniej wody kolońskiej, kupionej prawdopodobnie na jakimś corusatckim bazarku. Odrzuciła głowę w tył i uderzyła go potylicą w szczękę, nie czyniąc mu jednak żadnej krzywdy. Szarpnęła się, próbując wyswobodzić dłonie, lecz była tylko drobną, bezbronną dziewczynką w rękach potężnego mężczyzny. Śniadanie podeszło jej do gardła na myśl o tych wszystkich, okropnych rzeczach, które mógłby zrobić z nią przy życiu. Pochyliła się w przód i zwymiotowała tuż pod swoje buty, kaszląc paskudnie. 
            — Tak w gruncie rzeczy... — zaczął oprawca tym znajomym, mocnym i twardym tonem, lecz tym razem wyczuła w nim też iskierkę kpiny. — ... miałem zabić Was obie, ale Ty jesteś taka ładniutka... — wymruczał jej do ucha. Jedną z jej dłoni przycisnął brzuchem do jej pleców, czyniąc jedną ze swoich wolną. Powoli oparł ją na jej udzie i delikatnym, łagodnym ruchem przesunął gładko ku górze. 
Poczuła kolejną falę wymiotów, lecz tym razem przełknęła ją, kaszląc zamiast tego.
              — Ty... ty... ty... — warknęła wściekle, lecz żadna z obelg nie chciała przejść przez jej usta.
Uśmiechnął się tylko, przygryzając delikatnie płatek jej ucha, po czym przysunął do niego usta i szepnął:
       — Morderco? Sukinsynu? Skurwysynu? Kutasie? — zaśmiał się, zamaszystym ruchem uderzając ją w udo. — To aż śmieszne, że żadna z Was nie wyczuła niebezpieczeństwa. Chyba nie wyrośniesz na Jedi, maleńka... bo Ignis raczej nie będzie miała już szansy.
Poczuła jak gorzkie, gorące łzy powoli ściekają po jej policzkach, a wzrok zachodzi mgłą; przestała się wierzgać, jedynie lekko pociągając nosem. 
Malum otarł jej łzy niby pieszczotliwym gestem, a ona zagryzła usta, powstrzymując się od komentarza.
            — Puść mnie. — mruknęła lakonicznie jak obrażona dziewczyna, której chłopak zapomniał o rocznicy związku. — Puść mnie, ty pieprzony sukinsynu.
Zaśmiał się,  gładząc ją po nodze. 
       — Zadziorna dziewczynka, widzę. To dobrze. Przynajmniej będzie zabawa. — przygryzł podniecony dolną wargę, a ona uznała, że wygląda obrzydliwie. Jego twarz, wcześniej tak piękna wydała jej się teraz twarzą obleśnego kutasa, który właśnie zabił jej przyjaciółkę (nie było to w końcu dalekie od prawdy). Mimo to wciąż miał te piękne, zielone oczy...
           — Pocałowałbym Cię, ale śmierdzisz wymiocinami. — szepnął z rozbawieniem, odgarniając jej włosy z twarzy; nie zwracał uwagi na jej szarpnięcia. Była skrępowana; przylegała do niego plecami, a nogi zablokował jej jedną ze swoich. Nie miała szans się ruszyć, a uczucie twardej niedogodności, wbijającej się jej w dolne partie kręgosłupa dodatkowo spotęgowało odrazę.
           — Oj przestań, maleńka... — musnął ustami jej czoło, po czym gładko przejechał językiem po jej dolnej, o dziwo czystej wardze. — Widzę jak na mnie patrzysz. Możesz porzucić dawne życie i uciec ze mną, co Ty na to? W zakonie nigdy nie doświadczysz mężczyzny... a przynajmniej nie legalnie. — zaśmiał się złośliwie i pogładził ostrożnie jej policzek. — No, co ty na to, kochanie?
        — Spierdalaj.  — warknęła tylko i gwałtownie szarpnęła dłonią, przesuwając wylot klingi o kilka centymetrów w tył. Wyrwała palce na tyle, by uruchomić miecz, a fioletowa klinga wystrzeliła z rękojeści, przypalając  napastnikowi stopę.
Odskoczył jak oparzony (w końcu był oparzony...) i jęknął z bólu, zataczając się w pierwszej chwili. Uniosła ostrze ku górze i przytknęła czubek do jego gardła.
       — Kto Cię przysłał i czemu miałeś nas zabić, ty pieprzony sukinsynu?! — spytała, a głos jej drżał; oczy błyszczały niebezpiecznie, a miecz wibrował w delikatnych wyładowaniach.
W odpowiedzi roześmiał się, szczerze rozbawiony. 
      — Chcesz mnie zabić tą świecącą pałką? Po tym jak prawie zemdlałaś na widok trupa Ignis myślisz, że dałabyś radę patrzeć na kolejnego i to zabitego Twoją ręką? Śmieszna jesteś... 
Niewzruszony spoglądał na nią niezłomnymi... pięknymi oczyma. Tenebris poczuła jak cała drży, a oczy nabiegają jej krwią. Serce kotłowało się w piersi, a oddech ledwo rozbrzmiewał w jej płucach.
        — Zabiłeś ją. Zabiłeś...
        — Tak. Zabiłem. Dokładniej rzecz biorąc wpakowałem jej wiązkę laseru w klatkę piersiową. To dość humanitarny sposób, ale jak widziałaś i tak było trochę krwi. Cóż. Twoja koleżaneczka miała bardzo ładną krew. Nic poza tym. Może jej organy się przydadzą...
Zacisnęła zęby, patrząc na niego ze złością. Nie czuła bólu. Nie czuła zmęczenia ani strachu. Była tylko ona. Ona i palące uczucie nienawiści, skumulowane na osobie tego jebanego sukinsyna. Miecz faktycznie stał się przedłużeniem jej ręki, a ona w furii uniosła go nad głowę i ostrym, gwałtownym machnięciem skróciła przeciwnika o głowę.
A przynajmniej skróciłaby, gdyby nie była taka przewidywalna i Malum nie zdołałby gładko uchylić się  przed cięciem.
      — Uderzanie na oślep... nienawiść. Chyba troszkę nie przestrzegasz kodeksu... — wyszczerzył zęby w uśmiechu, ignorując ból w stopie. Przeżywał gorsze rzeczy, a to stanowiło dla niego jedynie delikatne zadrapanie. 
Warknęła wściekle i wymierzyła drugi cios, znów niecelny. Poruszała się ociężale, a mrok spowijający jej osąd wcale nie pomagał w sytuacji. 
       — Kolejny błąd. Stoisz jak idiotka, zastanawiając się co robisz źle i jednocześnie jesteś łatwym celem. Gdybym chciał, bez problemu bym Cię zestrzelił.
        — Więc czemu, jasna cholera, tego nie zrobisz?!
        — Szkoda mi uszkadzać takie ładne ciało, zwłaszcza, że może uda mi się z niego skorzystać...
W przypływie gniewu cisnęła w niego mieczem, a on uchylając się szybko, spostrzegł tylko jak klinga gaśnie w powietrzu, a rękojeść lekko uderza o ścianę i odtacza się w bok.
      — Kurwa, serio? Może od razu wyskocz z łaszków i rozłóż przede mną nogi, skoro to ma być takie banalne...
Rzuciła się na niego wściekle i przejechała paznokciami po jego policzku, uderzając nogami na prawo i lewo. Bezskutecznie okładała go pięściami, a on bezproblemowo odrzucił ją na bok.
       — Teraz mógłbym Cię bez problemu przycisnąć do ziemi i gwałcić tak długo jak mi się podoba, ale nie lubię łatwych laleczek. 
Przyciągnęła miecz Mocą, a on z gracją wylądował w jej dłoni. Włączyła ostrze i spojrzała na niego z wściekłością.
Nagle, ogarnęło ją tłumione wcześniej odczucie; przecież tu byli ludzie! Setki par oczu ciekawie lustrowało miecz świetlny, ciążący w jej młodej dłoni. Cholera, będzie miała kłopoty... 
Jakby już i tak ich nie miała skoro Ignis..
Cholera. Przecież ona nie żyła.
Poczuła falę rozpaczy, ogarniającą jej mętny umysł. Chciała krzyczeć, ale głos uwiązł jej w gardle. Łzy zebrały jej się pod powiekami i pociekły po policzkach, a ona w przypływie słabości opadła na klęczki i zaczęła łkać, tak parszywie łkać, zapominając o obecności zabójcy tuż obok. Kilka kroków dalej. Wpatrzonego w nią z zaskoczeniem i maskowanym, wykradającym się z jego czarnej duszy współczuciem. Stłumił odruchy zaopiekowania się bezbronną, nie dając po sobie poznać gnębiących go rozterek. 
Pokiwał głową z dezaprobatą.
     — Jesteś słaba, mała. Za słaba, by Cię zabić. Ignis umarła z godnością, zaskoczona, ale szczęśliwa. — Jak ten kutas mógł w ogóle mówić coś takiego?! — Ale odnalazła swą ścieżkę. Ona była kimś. Ty jesteś smarkatym bachorem, który nigdy nie dorośnie do bycia Jedi...
Mruknął, wizualizując w ten sposób jej najgorsze, najgorsze koszmary.
Pozostał jej tylko płacz, gdy oprawca niezauważenie rozmył się w powietrzu. 

Bang. Jestem złym człowiekiem. :D


5 komentarzy:

  1. Uhuhuh... ostro... i czemu tak krótko??
    Szkoda mi Ignis, Tenebris daje się ponieść emocjom, ale w końcu jest nastolatką... ciężko jest pewnie być w tym wieku idealnym Jedi... Zwłaszcza jak jest się świadkiem śmierci przyjaciela. Mam nadzieję, że dasz jej szansę na zabicie tego skurwiela,bo jak nie, to ja to zrobię.
    Mimo wszystko mam nadzieję, że Tenebris wyniesie odpowiednie wnioski z tego zdarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś przede wszystkim ciotą. Tak słowem wstępu :D
    "Mała"? Serio? Krzywdzisz mnie XD
    Nie no, spoko, ale mogłaby go w końcu zabić... xD
    Niech Moc będzie z Tobą!

    Mała ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy dzień, a już padam na ryj.
    Ostry rozdział, bardzo... dramatyczny, że tak powiem... Nie mam zupełnie pomysłu co napisać...
    Czekam na na następny, a niech ten debil Malum panuje nad swoim słownictwem :P

    OdpowiedzUsuń
  4. No hey. Rozdział chyba najlepszy, kurde jak ten chłopak mnie wkurza! Ja nie mam czasu ale jednymi siłami wpAdam tu. Przepraszam! Ale ide

    Olga
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! :)
    Hmm... I tak Malum jest cudowny. Uwielbiam szalone i okrutne postacie... Czy to źle? :D
    Trochę mi szkoda Tenebris. Co powie innym Jedi o śmierci swojej przyjaciółki?
    Niecierpliwie czekam na następny rozdział! :)
    NMBZT! Sue. <;

    OdpowiedzUsuń